Dołączył: 03 Sie 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
ye sie usmiechnela. Usmiech ten nie oznaczal nic szczegolnego, ale dostrzegla, jak Roth sie uspokaja. Jego mina przeszla w wyraz troskliwego zaskoczenia, a dodatkowe kolory znikly z oblicza. Chodzi o mnie, o to, pomyslala. Cudowna chwila.
-Po co tu przyszlas? - spytal Roth.
-Zapewniam ci wyjatkowa sposobnosc. - Kaye czula niewiarygodne zdenerwowanie, ale nie zamierzala pozwolic, aby to ja powstrzymalo. O ile wiedziala, w calej historii nauki, przynajmniej potwierdzonej, choc dotyczylo to takze znanej z poglosek, nie bylo nigdy podobnej sposobnosci. - Doznalam epifanii.
Roth w zdumieniu uniosl jedna brew.
-Nie wiesz, czym jest epifania? - zapytala Kaye.
-Jestem katolikiem. To swieto upamietniajace boskosc Jezusa. Albo cos w tym rodzaju.
-To objawienie - wyjasnila Kaye. - Bog jest we mnie.
-Och - rzucil Roth. Slowo to wisialo miedzy nimi kilka sekund, a przez ten czas Kaye nie odrywala wzroku od oczu Rotha. To on pierwszy zamrugal. - Sadze, ze to wspaniale - powiedzial. - Co to ma wspolnego ze mna?
-Bog przychodzi do wiekszosci z nas. U Williama Jamesa i w innych ksiazkach czytalam o tego rodzaju doznaniach. Co najmniej polowa rasy ludzkiej doswiadcza tego predzej czy pozniej. Nie przypomina to niczego, co czulam w zyciu. Zmienia zycie, choc jest bardzo... bardzo klopotliwe. I niewytlumaczalne. Nie prosilam sie o to, ale nie moge, nie chce zaprzeczyc jego realnosci.
Roth sluchal Kaye ze skupieniem, zmarszczonymi brwiami, rozszerzonymi oczami, o |
|
|
|